Kontynuacja posta

Surowa siła życiowa, choć jeszcze jako niezamanifestowany potencjał, będzie miała właściwy wektor energii. Będzie chciała dążyć do prawdy, miłości, uzdrowienia i manifestacji. Dlatego w tantrycznych i jogicznych tradycjach mówimy, że Shakti chce spotkać się ze swoim ukochanym Shivą i wznosi się w górę, jest płynnym ogniem i spali wszystkie szczątki na swojej drodze. Kiedy go spotka, zstępują do przestrzeni serca. Ich miłość, ich jedność to nasienie życia, miłości i prawdy = pozytywna neutralność.
Jak mówiłam, jeśli pracujemy z surową siłą życiową, energią libidinalną, JESTEŚMY ODPOWIEDZIALNI ZA TO, JAK JĄ KIERUJEMY. Możemy karmić nasze ego, nasze iluzje, ale prędzej czy później wszystko zostanie ujawnione. Może nadużywanie władzy było obecne na naszej planecie tak długo, ale prędzej czy później zostanie ujawnione. Może pozostajemy w narcystycznym ego przez wiele lat, może żywotów, ale prędzej czy później wszystko zostanie ujawnione. Wszyscy staniemy nadzy przed prawdą i żadna ucieczka tego nie zmieni.
Rany, które zebraliśmy jako dzieci, nie są naszą winą, ale uzdrowienie to nasza odpowiedzialność. Im bliżej prawdy się dostajemy, tym więcej oporu tworzą nasze mechanizmy obronne ego. Dlaczego? Ze strachu, boimy się prawdy o sobie i bólu, który przyniesie. Czasami jesteśmy 1 cm od prawdy i odbijamy się jak na sprężynie w odwrotnym kierunku, decydując, że nie jesteśmy gotowi, by się z nią zmierzyć. Skąd pochodzi ta decyzja? Pochodzi ze złudnego przekonania, że nie będziemy w stanie sobie poradzić, uporać się z tym, uporać się z tym bólem i terrorem.
W rzeczywistości prawda nie karze, nigdy tego nie robi... i to przekonanie jest iluzoryczne. Prawda jest taka, że tylko prawda może nas naprawdę wyzwolić, nie ma innej drogi, innych drzwi. I chciałbym podzielić się z wami jedną rzeczą, która pochodzi z mojego i wielu ludzi bezpośredniego doświadczenia. Wyzwolenie, które przychodzi z poddaniem się prawdzie, to najpiękniejsze, miękkie, potężne doświadczenie. Moje ciało zwijało się w fizycznym bólu (gdy przykryte rany i iluzje pękały), ale mój duch był wolny. Nie boję się tej duchowej śmierci, mogę ją przeżywa wiele razy.
Gdzie ten rozpad ma miejsce? W łonie matki i najpierw musimy się poddać, żeby nas poprowadziła z powrotem przez jej wąski, ciemny kanał porodowy. Budzi lęk, ale wszyscy już przez to przeszliśmy co najmniej raz w tym życiu? Przez tę ciemność i śmierć wszystkiego, co iluzoryczne, rodzimy się jeszcze raz w prawdzie, w miłości, w wyzwoleniu.
"Śmierć jest naprawdę konieczna. Nie śmierć człowieka ale koniec martwego życia."- Jon Frederickson.
Umrze tylko to, co iluzoryczne. Nie bój się poddać, kompletnie poddać wrócisz do życia w prawdzie. Lżejszy o to, co było najcięższe i najbardziej krzywdzące. Pękną kajdany.
Dołącz do newslettera
Nadchodzące wydarzenia



